sobota, 11 lutego 2017

"Zbrodnie w Nickelswalde" Agnieszka Bernat

Autor: Agnieszka Bernat
Tytuł: "Zbrodnie w Nickelswalde"
Wydawnictwo: Novae Res, 2016r.
Liczba stron: 312


Sierżant Michał Dej mieszka na Żuławach Wiślanych w małej miejscowości Mikoszewo. Skończył szkołę policyjną w Szczytnie, bo od zawsze chciał być policjantem w wydziale zabójstw. Samych morderstw, z którymi miał do czynienia, biorąc pod uwagę jego gust i zapotrzebowanie niestety nie było. Braki w doświadczeniu nadrabiał w literaturze czytając powieści Agaty Christie, Columba oraz Stiega Larsoona. Zanim miały miejsce zbrodnie, Mikoszewo było całkiem nudnym, zwyczajnym nadmorskim miasteczkiem. 

Pierwszą ofiarą mordercy stała się Eliza Głowińska. Przyjechała nad morze na krótki urlop ze swoim mężem, który koniecznie chciał odwiedzić pewną przyszywaną ciocię. Mieli problemy małżeńskie po romansie Elizy, którą charakteryzowała ogólnie obojętność i dystans wobec otoczenia. Kobieta wybiera się na plażę zmęczona cichymi dniami z Pawłem, jednak jest niespokojna, bo odnosi wrażenie, iż ktoś ją śledzi.

Drugą ofiarą jest Marek Koliński. Na stałe mieszkał w Nowym Dworze Gdańskim, dawniej uczył w dobrym gimnazjum, obecnie jest emerytem, na dodatek wdowcem. Jego żona zmarła nie obdarzając go dzieckiem, ale pomimo tego przeżyli razem dosyć zgodnie aż trzydzieści dwa lata. W Mikoszewie spędzał całe lato każdego roku, a kiedy przebywał w barze, zawsze pił tylko z jednego kufla, siedział przy tym samym stole, posiłki jadł o stałych porach. 

Trzecia w kolejności ginie Marzena Potok. Pracowała u swojej cioci, właścicielki  Santosa, jako kelnerka. Spotykała się z nieznanym nikomu mężczyzną, który zachęcał ją, aby rzuciła zajęcie i zaczęła inną, lepszą pracę. Tajemniczy człowiek ma na nią, jak widać ogromny wpływ, bo decyduje się na ten wielce ryzykowny krok.

Pozornie nic tych osób ze sobą nie łączy. Czym kierował się morderca wybierając ofiary? Gdzie leży wspólny mianownik? O ile takowy w ogóle istnieje... Policja została postawiona przed kolosalnym wyzwaniem psychologicznym, intelektualnym, a także moralnym.

Zbrodnie w Nickelswalde to kryminał z nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Autorka bardzo dobrze oddała klimat nadmorskiej wsi, co współgrało z dialogami i opisami PRL-owskich przedmiotów. Co prawda niektóre fragmenty musiałam czytać powtórnie, żeby zrozumieć, co dokładnie miała na myśli, ale nie przeszkadzało to mocno w odbiorze. Stworzyła ciekawe postacie, choć było ich zbyt dużo, aby udało się po kilku rozdziałach nadążyć z ich pojawieniem się w książce, jednak każdy z bohaterów miał swój bezpośredni lub pośredni udział w całokształcie. Nawet zabójca ostatecznie okazał się... więcej niż jeden. Podejrzenia padają na męża Elizy, ale jego alibi wydaje się niepodważalne. Pani Bernat przeciąga zakończenie odkrywając pojedyncze dowody, które potwierdzają zbrodnie, aż wszystkie elementy układanki niczym puzzle wreszcie trafiają na swoje miejsce. To naprawdę było zagmatwane śledztwo prowadzące do zdumiewających wyników. Dokładny, wyrazisty epilog, w którym każdy rozpoczęty wątek został całkowicie rozwiązany tak, aby nie było żadnych niejasności. Powieść została starannie wydana, okładka odpowiednio mroczna, aby współgrała z całością. Polecam głównie miłośnikom kryminalistyki, bo to czysta przyjemność czytania.

Moja ocena: 3/5 [ dobra]


ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA I ZRECENZOWANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NOVAE RES !


Publikacja:
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz