Tytuł: "Antykwariusz"
Wydawnictwo: Bellona, 2013
Ilość stron: 336
Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę w książce to przepiękna nawiązująca do wydarzeń okładka, prezentująca czytelnikowi w całej okazałości prawdopodobnie zawartość magazynu każdego szanującego się antykwariusza, albo ewentualnie kolekcję domową prawdziwego pasjonata historii. Następnie zainteresował mnie opis akcji związanej z "tajemniczym i niebezpiecznym światem handlu antykami, wykopaliskami scytyjskich kurhanów i wielką syberyjską rzeką, na dnie której gdzieś spoczywa bolszewicki pociąg pancerny wyładowany złotem." Nie mogłam pozostać obojętna wobec tylu zachęcających mnie czynników. Posłuchajcie, co z tego wyszło...
Główny bohater Wasilij Jakowlewicz zwany Smolinem, to pięćdziesięcioczteroletni tytułowy antykwariusz, handlowiec dziełami sztuki, a nie poszukiwacz, ani ekspert z dziedziny zabytków, będący typem podejrzliwego kombinatora, który nie przepuści żadnej okazji do zarobienia okazałej gotówki. Z każdej transakcji, jakiej się podejmuje potrafi wytargować maksymalnie, ile można. Jego charakter wskazuje na bardzo inteligentnego cwaniaka, życiowo zaradnego i bezlitosnego dla swoich wrogów czy przedstawicieli konkurencji w zawodzie. Jest dobry w swoim fachu, wystarczy mu jedno spojrzenie na zabytkowy przedmiot, aby oddzielić fałszywki od wartościowych oryginałów. Jak sam przyznaje, marzy o zdobyciu drogocennego unikatu, ale dotychczas trafiał jedynie na przedmioty gwarantujące godziwy zysk, lecz nic ponadto. Jest w miarę uczciwym znawcą kodeksu karnego bezustannie cytującym jego paragrafy. Zawód, który wykonuje nacechowany jest niepewnością jutra, choćby poprzez działania osławionej milicji znajdującej zawsze jakieś luki prawne, aby zaszkodzić.
"(...) Każdego w naszym ciekawym rzemiośle można brać za kark i bez ceregieli wsadzać na kilka lat i, co najciekawsze, nie będzie jęczał: "Za co?", ale zacznie myśleć: "Na czym wpadłem?" Taki zawód..."[str. 70]
Najpoważniejszy konkurent na rynku niejaki Czepurnow, zwany Kościejem ze względu na własną starość i chorobę uniemożliwiającą mu dalszą aktywność zawodową, zdecydował, że przekaże wszystkie swoje skarby ulokowane w legendarnych komorach właśnie Smolinowi we własnej osobie. Spadkobierca nie potrafi się na początku cieszyć węsząc w tych działaniach żarty, albo próbę wciągnięcia w jakieś nieuczciwe zagrywki, jednak po czasie kiedy informacja w pełni dociera do świadomości, zauważa ogrom możliwości z tym związanych. Otrzymuje klucze do komór, ale na określonych warunkach. Wiadomo, nie ma niczego za darmo. Czy wymagania Kościeja okażą się łatwe w realizacji czy wręcz przeciwnie? Przed samą śmiercią przekazuje słowa nakazujące szukanie samochodu pancernego, jednak nie dane mu było zdradzić więcej szczegółów, gdyż wpadł w objęcia śmierci. Smolin wybiera się pod osłoną nocy z przyjaciółmi do mieszkania zmarłego, aby przejrzeć rzeczy i dopasować otrzymane uprzednio klucze do odpowiedniego zamka. Jego zdumienie nie ma granic, kiedy odkrywa zawartość spadku. Nie daje mu spokoju myśl o wskazaniach do poszukiwania wspomnianej pancerki. Zaczyna drążyć temat, poznawać historię zatopienia wozu pancernego z załogą. Bohater swoim lekkomyślnym zachowaniem podpada Daszce, wnuczce Kościeja, kobiecie bez kręgosłupa moralnego, roszczącej sobie prawo do spadku po dziadku, która ma tajemniczego niebezpiecznego pomocnika od przysłowiowej brudnej roboty. Kiedy Smolin wpada w niespodziewane kłopoty staje się oczywiste, że za jego przyczyną. Kim jest pan Iks?
Dawno nie miałam do czynienia z literaturą rosyjską. To spotkanie po latach zaowocowało specyficznymi odczuciami, raczej negatywnymi głównie z powodu skomplikowanej, nieco twardej budowy zdań, co z początku przeszkadzało bardziej, a później było trochę łatwiej. Zastanawiam się, czy wynika to z tłumaczenia tekstu oryginalnego, czy też autora charakteryzuje taki właśnie styl. Sytuacja bezpośrednio zagrażająca życiu bohatera została przedstawiona jedynie jako sucha relacja, bez cienia emocji. Być może twardych mężczyzn powinno coś takiego określać, że za nic sobie mają atak trzech opryszków. No bo niby czym się przejmować? Zabrakło mi w opisach zabytkowych rzeczy odrobiny zaangażowania i prawdziwej pasji wykonywanego zawodu. Książkę oceniam przez pryzmat "Łowców skarbów" współautorstwa Robina Moorea i Howarda Jenningsa [recenzja], która mnie zafascynowała i była bodźcem do czytania książek tego typu, czyli o poszukiwaniach zabytków kultury, więc temat pokrewny, a w "Antykwariuszu" potraktowany trochę po macoszemu. Odczuwam niedosyt wciągających przygód i emocjonalnego podejścia do odnajdywania wartościowych przedmiotów.
Antykwariusz stanowi ciekawe studium rosyjskiej kultury, mentalności i sposobu życia w niełatwym ustroju politycznym. Akcja powieści rozgrywa się w syberyjskim mieście Szantarsk i opisuje hermetyczne środowisko handlarzy antykami. Niby na co dzień są zaciętymi przeciwnikami, a w sytuacji kradzieży u któregokolwiek z nich, pozostali natychmiast byli ostrzegani. To pierwsza część cyklu, będąca zaledwie niewyraźnym wstępem do rozwiązania zagadki. Kontynuacja losów bohaterów i poszukiwań pancernego samochodu w kolejnych częściach, które są w trakcie tłumaczenia: "Ostatnia Wielkanoc imperatora" i "Skarb antykwariusza". Dziś już wiem, że nie będę czytała dalszych pozycji, bo pierwsza nie wciągnęła mnie na tyle, żeby się zaprzyjaźniać na dłużej. Żałuję, bo sam pomysł był rewelacyjny i jestem ogromnie zawiedziona z tego powodu. Nastawiałam się na COŚ, co w praktyce okazało się niewykonalne. Czytałam jednak dużo pozytywnych opinii o tej książce, więc domyślam się, że niektórzy nie zgodzą się z moją recenzją, ale każdy z nas ma prawo do własnego zdania.
Moja ocena: 2/5
Opublikowano na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/172018/antykwariusz/opinia/12258416
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater |
No cóż... moje zdanie już znasz :D
OdpowiedzUsuńWłaściwie szkoda czasu na tę książkę, nie znajduję w niej nic, co mogłoby zagwarantować ciekawą lekturę.
Pozdrawiam serdecznie!
Karolina - niełatwe było dotrwanie do końca powieści, ale musiałam. A tyle ciekawych książek u mnie w kolejce do czytania, że aż szkoda czasu...
UsuńPozdrawiam :)
Osobiście bardzo lubię literaturę rosyjską, chociaż do tej pory miałam do czynienia tylko z Dostojewskim i Bułhakovem (Ah ten Behemot) :) Po powieść na pewni z chęcią sięgnę, nawet jeżeli nie oceniłaś jej zbyt wysoko :)
OdpowiedzUsuńKatie - oczywiście, że powinnaś przekonać się osobiście o zaletach i wadach tej książki. Zachęcam i pozdrawiam :)
UsuńJa mam lekturę przed sobą, przekładam książkę z miejsca na miejsce od jakiś 3 tygodni, jakoś nie mogę się za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńanetapzn - być może intuicja Cię ostrzega przed lekturą...
UsuńPozdrawiam :)
Raczej nie przeczytam. Nie lubię takiego beznamiętnego stylu, a poza tym opis fabuły również do mnie nie przemówił.
OdpowiedzUsuńDominika S. - lepiej na tym wyjdziesz, jak poświęcisz czas książce, która Ci się podoba :)
UsuńPozdrawiam :)
To ja chyba tym razem sobie odpuszczę, bo nie jestem do końca przekonana.
OdpowiedzUsuńP.S. Nie wiedziałam, że działasz w Sztukaterze :)
miqaisonfire - możesz mi wierzyć, że wiele nie stracisz. Ze Sztukaterem współpracuję dopiero od niedawna :)
UsuńPozdrawiam :)
Żałuję, że w ostatecznym rorachunku książka nie spełnia pokładanych w niej nadziei, bo sama długo podsycałam w sobie apetyt na nią. No cóż, na razie obejdę się smakiem:)
OdpowiedzUsuńScathach - także nastawiałam się na nie wiadomo, jakie emocje, a tu zwyczajny klops. Byłam po prostu rozczarowana. Polecam do czytania coś zupełnie innego :)
UsuńPozdrawiam :)