niedziela, 13 października 2013

"On wróci"

Autor: Lucy Lech
Tytuł: "On wróci"
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza, 2012
Ilość stron: 366


Lucy Lech wydała łącznie trzy książki. Są to: "Prowincjuszka?", "Paniusia" oraz omawiana poniżej "On wróci", napisana na kanwie zasłyszanych opowieści zaprzyjaźnionego emigranta z Niemiec. Autorka na stałe mieszka w Sydney, dlatego autentycznie i wiarygodnie przedstawiła tło wydarzeń w powieści, stawiając bohaterów w znanej sobie rzeczywistości. Jest to mój pierwszy kontakt z prozą pisarki, który okazał się być pozytywnie inspirujący.

Natalka to młoda dziewczyna, przymusowa emigrantka znajdująca się na statku zmierzającym w kierunku Sydney w Australii. Czuła się zaszczuta i przerażona na obcej ziemi, zostawiła w Polsce najbliższą rodzinę, a w Niemczech chłopaka, którym nie dane jej było się nacieszyć, o co odpowiednio zadbała 'troskliwa inaczej' matka ukochanego. Na tymże statku poznaje małżeństwo równolatków Zosię i Henia, z którymi pogłębia więź szczerej przyjaźni, co w jej aktualnej sytuacji jest nie do przecenienia. Podejmuje pracę w fabryce rękawiczek wykorzystywanych w budownictwie lub branżach mechanicznych. Był to ciężki kawałek chleba, jednak aby przeżyć, nie mogła pozwolić sobie na przywilej narzekania. Jakby kłopotów było zbyt mało dociera do niej świadomość o ciąży, w którą zaszła z obiektem własnej, niespełnionej miłości. Fakt ten dodał jej siły i energii do walki o siebie, jak i lepszy byt dla potomka. Z rozrzewnieniem wspomina ukochanego, pragnie pielęgnować to, co jej pozostawił – wspólne dziecko. 

Zosia, będąc świadoma obecności wuja Antoniego, który wyemigrował na długo wcześniej, niż młodzi, postanawia go odnaleźć. Szczęśliwym trafem udaje się to osiągnąć, po czym na jego serdeczne zaproszenie decydują się zamieszkać u niego razem z Natalką, która jest traktowana jak członek rodziny. Charakteryzuje go żywa troskliwość, a także opiekuńczość, które wprost przelewa na wszystkich wokół. Na pierwsze spotkanie przybywa z synem Maćkiem, na którym Natka wywiera zdumiewające wrażenie. Przepych domu wujka każdego zaskakuje, tym bardziej, że dorastali w biedzie i niedostatku. Antoni bawi się w swatkę wywierając nacisk na Maćka, aby pchnąć go w ramiona dziewczyny. Czy owe amory przyniosą pożądany skutek?

Z opowiadań wuja wyłania się obraz przeszłości rodziny. Poznajemy dziarskich przodków oraz komplikacje życiowe, jakie stały się ich udziałem. Głównie szeroko opisane zostały realia życia sierot, czy też dzieci po prostu porzuconych przez rodziców, które podejmują gigantyczny wysiłek akceptacji ponurej rzeczywistości, często walczących o namiastkę miłości i zainteresowania. Na mocy zimnych, biurokratycznych przepisów rozdzielano rodzeństwa, umieszczając nawet w odległych od siebie sierocińcach, co zakrawało na najwyższe okrucieństwo. Zaufanie budowane na kruchych podstawach może legnąć w gruzach na skutek najlżejszego podmuchu niepewności. Fragmenty o szarej codzienności w tych placówkach były tak brutalne, że czytając zmuszona byłam robić przerwy dla złapania wewnętrznej równowagi. 

Pani Lucy Lech skupiła uwagę czytelnika na ważnych aspektach stricte egzystencjalnych, do których zaliczyć należy głównie problem alkoholizmu, przede wszystkim wpływ nałogu na uzależnionych ludzi oraz jego destrukcyjne działanie na otoczenie. Poza tym lektura udowadnia, jak egoizm matki, która nie pogodziła się z myślą o dojrzałości syna, może zniszczyć udany związek dwojga zakochanych ludzi. Kolejnym dylematem moralnym przedstawionym w powieści staje się sprawa waśni rodzinnych, które powodują, że często przez lata brakuje bezpośredniego kontaktu czy zrozumienia. Im dłużej trwają niedomówienia, tym mocniej zakorzeniają się negatywne emocje powodujące rozdrażnienie i niezadowolenie z życia. W zasadzie jest to książka o potrzebie bliskości z drugim człowiekiem.

On wróci to powieść obyczajowa napisana bardzo lekkim piórem, która idealnie trafiła w mój gust. Kocham tematykę wojny i emigracji w literaturze, więc książka od pierwszych stron bez reszty mnie wciągnęła. Zabawne konwersacje w mieszanym języku angielsko – polskim spowodowały, że momentami tryskałam fontanną szalonego śmiechu. Poza tym bogate, trafne metafory stanowią o kwiecistym stylu autorki. Okładka książki lekko nostalgiczna, jednak kwitnące drzewo symbolizuje wiosnę, czyli niosące nadzieję odrodzenie. Wyjątkowe połączenie najcenniejszych wartości, jak miłość, czy szlachetność w bolesnym zderzeniu z samotnością, odrzuceniem i podłością, będące namiastką naszej codzienności. Temat doskonale znany większości z nas, dlatego zapraszam do lektury.

Moja ocena: 4/5

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania: Czytamy powieści obyczajowe


ZA KSIĄŻKĘ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ SZTUKATEROWI :)
 

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Katarzyno K - niezwykle mnie cieszy Twoje zainteresowanie książką. Naprawdę warto ją przeczytać, do czego namawiam:) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. O, tym razem jestem zainteresowana, zapowiada się ciekawa lektura:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolinko - pozytywnie mnie zaskoczyłaś:) Doskonale znam Twój dystans do powieści tego typu, więc tym bardziej doceniam ten fakt:) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  3. Ta powieść wydaje się skrywać w sobie wiele interesujących watków - ciekawe jak prezentuje się całość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - bo tak właśnie jest w tej książce:) Zachęcam do lektury! Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Książkowa fantazjo - nie zawiedziesz się na tej książce! Zapraszam do czytania i pozdrawiam:)

      Usuń