czwartek, 10 października 2013

"Niebo ma kolor zielony"

Autor: Krystyna Januszewska
Tytuł: "Niebo ma kolor zielony"
Wydawnictwo: Zysk i S-ka, 2004
Ilość stron: 320


To moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Krystyny Januszewskiej, ale wypadło na tyle korzystnie, że chętnie sięgnę po inne książki jej autorstwa. Pisarka mieszka w Rogoźnie Wielkopolskim, pracuje zawodowo, maluje i pisze. W 1998 roku zdobyła pierwszą nagrodę w konkursie na pamiętniki Polek, ogłoszonym przez miesięcznik "Twój STYL". W 2002 roku ukazała się powieść "Przytulać kamienie", która otrzymała wyróżnienie w konkursie na najlepszą polską powieść zorganizowanym przez Wydawnictwo Zysk i S-ka.

Bohaterka powieści Małgosia to pięćdziesięcioletnia stomatolog, która zlikwidowała prywatny gabinet, próbując ułożyć życie zawodowe zupełnie inaczej, co okazało się trudne w wykonaniu. Jest żoną Karola, wykładowcy na uczelni badającego zjawisko onomastyki, czyli klasyfikacji i pochodzenia nazw własnych. Całe lata małżeństwa spędzali osobno, on zajmował mieszkanie w mieście, a ona wraz z rodzicami dom na wsi. Wspólnie przebywali jedynie w weekendy nadrabiając tygodniowe zaległości. Małgosia razem z ojcem pielęgnowała z pasją piękny, ogromny ogród, który stał się sercem oraz duszą ich wołającego o remont domu. Karol naciska na rodzinę, aby go sprzedać i kupić większe mieszkanie. Jego teściowa przeciwstawia się przeprowadzce do miasta, nie potrafi oswoić się z tą myślą. Ze względu na wiek stała się trudna we współżyciu, agresywna, zrzędliwa, całkowicie na starość zdziwaczała. Ostatecznie z ciężkim sercem podejmują decyzję o sprzedaży, chociaż w głębi duszy żywią nadzieję, że nie znajdzie się kupiec i wszystko zostanie tak, jak przedtem. Jak się odnajdą w nowej rzeczywistości? Czy zaznają chociaż namiastkę szczęścia?

"(...) Przeszłość, którą zawsze dało się tak wygładzić, by sprawiała przyjemność, rozstawiła obok nas bezpieczny parawan, a my, zatracając się bez reszty w jego granicach, wspominaliśmy dawne czasy, lata, gdy jak piękne żaglowce porwane bezkrytycznym prądem marzeń, wypłynęliśmy na szerokie wody, pełni wiary w siłę miłości i ludzką życzliwość. Teraz, po latach, jako sterane wraki, zmęczeni wpływamy do portu przeznaczenia z lekkim uczuciem wstydu i zawodu, wygodni, rozleniwieni, sfrustrowani (...)" - [str.24]


Karol i Małgosia to dwa przeciwległe bieguny uczuć, przyzwyczajeń oraz sposobów postrzegania świata. Tak bardzo różnią się od siebie, jak to tylko możliwe. Aż dziw bierze, że tyle lat wytrzymali razem. Jednak prawdziwy egzamin zdają w momencie wspólnego zamieszkania, co umacnia ich w przekonaniu, że jednak nic nie dzieje się tak, jak oczekiwali. Rozbieżności boleśnie uderzają ich w twarz, zaczynają się nawzajem ranić. Karol praktyczny do bólu, Małgosia romantyczna i sentymentalna; każdy dzień zwiększa odległość pomiędzy małżonkami.

Krystyna Januszewska w swojej powieści omówiła wiele problematycznych tematów bliskich każdemu człowiekowi. Stosunek do przemijalności życia, śmierci, która sama w sobie nie przeraża, poza aspektem, że obraca w nicość ludzkie marzenia. Książka o tym, że starych drzew się nie przesadza, bo rzeczą prawie niemożliwą jest aklimatyzacja w nowych warunkach. Główna bohaterka rozdarta pomiędzy obowiązkiem, a pragnieniem. Kogo zadowolić? Męża, czy rodziców? Rozbawiła mnie postawa mężczyzny, który "z każdym wypitym kieliszkiem cofał się w rozwoju" - [str.70]. Tak na marginesie dodam, że tylko powyższy fragment mnie rozśmieszył, poza tym powieść oscyluje wokół traumatycznych wspomnień z czasów wojny, osobistych tragedii bohaterki związanych ze śmiercią syna, do której się przyczyniła, a także cierpienia wywołanego zdradą małżeńską. Atmosfera jest nostalgiczna, depresyjna, a momentami nawet mroczna, jednak dodaje to lekturze charakterystycznej głębi. Wypływa na wierzch sporo tajemnic z przeszłości, przez co wydaje się, że nie znamy swoich bliskich. Wiemy o nich tyle, ile sami pragną pokazać.

Niebo ma kolor zielony to nacechowana smutkiem i nostalgią powieść obyczajowa o życiowych rozterkach, ulotności chwili, ludzkich nadziejach i niespełnionych obietnicach, popełnianych błędach, braku zrozumienia, potrzebie miłości i szacunku. Bezowocna próba akceptacji zmian zachodzących w środowisku i zwyczajach wraz z upływającym czasem, podjęta głównie przez starsze osoby. Fabuła została utkana z wielu wątków pobocznych, stanowiących urozmaicenie i niebanalność treści, z których każdy znalazł rozwiązanie na stronach książki. Napisana w formie wspomnień, a narratorem jest główna bohaterka, która opowiada wszystko ze swej perspektywy, obserwowanej własnymi oczyma i najeżonej emocjami. Książka została starannie wydana, przyozdobiona piękną, kwiatową okładką, która w pierwszej chwili zwróciła moją uwagę. Uczy, że nie można brać za pewnik faktów, które na pierwszy rzut oka wydają się być takie, a nie inne. Lektura pomoże czytelnikowi wyciszyć wewnętrzne emocje i zaakceptować nieuchronność losu. Polecam wszystkim, którym nieobce są duchowe rozterki i pragnącym odmiany.

Moja ocena: 4/5

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania: Czytamy powieści obyczajowe

AUTORCE DZIĘKUJĘ ZA DEDYKACJĘ :)


ZA KSIĄŻKĘ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ SZTUKATEROWI :)

10 komentarzy:

  1. Oj, widzę, że to lektura z tych cięższych... chociaż przytoczony przez ciebie cytat i mnie rozbawił, jest taki prawdziwy!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolinko - książka nie należy do lekkich i łatwych, to fakt, ale przyjemnie się czyta, co stanowi jej ogromną zaletę. Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  2. Okładka i tytuł mnie zauroczyły :) Jestem bardzo ciekaawa, czy tak samo byłoby z treścią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrielle - powinnaś się sama przekonać:) Zachęcam Cię w każdym razie:) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  3. Kiedyś trzymałam tę książkę w ręce w bibliotece, ale odłożyłam. Może kiedyś spróbuję jeszcze raz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulo - co się odwlecze, to nie uciecze. Lepiej późno, niż wcale:) Mam nadzieję, że jednak po nią sięgniesz ponownie. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Nie słyszałam o tej autorce- wstyd!
    Ale Twoja recenzja, jak i piękna okładka są bardzo zachęcające do zapoznania się z lekturą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katarzyno K - więc jedziemy na tym samym wózku:) Moje spotkanie z prozą pani Januszewskiej było pierwsze, ale z pewnością nie ostatnie. Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  5. Interesująca lektura, ale ten smutek zbytnio mnie przytłacza, ale jak będę miała możliwość to zajrzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkowa fantazjo - dobrze wiedzieć, że pomimo wielu trudnych tematów poruszonych w książce, zdecydowałaś się w przyszłości dać jej szansę! Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń