Autor: Agnieszka Olszanowska
Tytuł: "Listy z dziesiątej wsi"
Wydawnictwo: Prószyński i S - ka, 2016r.
Liczba stron: 296
Pierwsze wspomnienie związane ze swoją babcią Beata ma w dniu, kiedy jest siedmioletnią dziewczynką. Podczas krótkiej nieobecności starszej pani, przeszukuje szafę, w której ta ukrywa różne skarby. Pomimo, że za każdym razem, kiedy przyłapuje wnuczkę na tym działaniu udaje, że jest na nią zła, jednak to tylko pozory. Tego dnia znajduje pocztówkę zaadresowaną do babci z życzeniami z okazji ślubu od niejakiego Stacha. Teraz okazuje się, że tajemniczy nadawca kartki umiera i babcia koniecznie chciałaby go jeszcze przed śmiercią zobaczyć. Zastanawia się, gdzie podziały się listy, które pisali oraz pieniądze, jakie wysyłał?
Michał to mąż Beaty, był piekarzem i zdradzał ją od początku małżeństwa. Pewnego dnia po prostu spakował rzeczy, bez słowa wyjaśnienia opuścił dom zostawiając ją samą z dziećmi. Zamieszkał w Anglii ze swoją nową miłością i nie ma zamiaru wracać do Polski, ani tym bardziej do rodziny. Młoda matka nie pracuje, potrafi jedynie dobrze sprzątać, ale to za mało, aby utrzymać synów. Popadła w długi, które po pewnym czasie uregulował jej brat, a potem zabrał do rodzinnego Zwierzyńca. Tu zaczęła od nowa, chociaż psychicznie rozbita i znerwicowana, przynajmniej próbowała ze względu na Patryka i Konrada. Teściowa odgraża się, że wniesie pozew do sądu o odebranie Beacie praw rodzicielskich i przydzielenie opieki nad wnukami właśnie jej, gdyż matka jest niezaradna życiowo oraz nie potrafi zająć się dziećmi.
W Zwierzyńcu poznaje nowego sąsiada Pawła, który także ma bolesną przeszłość, to były narkoman, przez co nie ukończył studiów prawniczych. Jest właścicielem baru o nazwie Be-Łata, gdzie jego sąsiadka szuka pracy. Zostaje zatrudniona na próbę, aż zaczyna sobie świetnie radzić z zawodowymi obowiązkami. W takim razie roszczenia teściowej stają się bezpodstawne.
Beata zaczyna myć okna na strychu rodzinnego domu. Zupełnie przypadkiem znajduje małe zawiniątko. Nie ma pojęcia, co to może być. Dlatego znosi paczuszkę na dół, aby przyjrzeć się dokładnie w lepszym świetle. W tym samym czasie Paweł przynosi znalezione listy babci Beaty, odczytuje na głos każdy po kolei. Co to w ogóle znaczy? Jak wszedł w ich posiadanie?
Listy z dziesiątej wsi to powieść obyczajowa, która zawiera spory ładunek tajemniczości. Z listów wyłania się historia przyjaźni, a być może i miłości pomiędzy babcią Beaty, a księdzem Stanisławem. O czym pisali w wymienianej przez lata korespondencji? Jakie sekrety skrywają? Pewne sprawy nie zostają powiedziane wprost do samego końca, nakazując czytelnikom własną interpretację. Pomimo, że wszystko szło w dobrym kierunku, nagle zakończenie okazało się być szokiem i raczej nie daje nadziei na happy end. To proza, która zawiera mocny ładunek rzeczywistości, gdzie nie ma szansy na snucie marzeń o lepszym jutrze. Ale warto ją przeczytać, gdyż autorka ma lekkie pióro, przez co niezwykle wciąga. Przyjemnie trzymać ją w dłoniach, ponieważ jest pięknie wydana, okładka przyciąga wzrok i zachęca do zajrzenia w tajemniczą zawartość. Polecam.
Moja ocena: 3/5 [dobra]
O autorze:
Agnieszka Olszanowska - bibliotekarka z wykształcenia i powołania, absolwentka Bibliotekoznawstwa i Informacji Naukowej na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Autorka książek dla dzieci i przewodników, nagrodzona w 2015 roku w Ogólnopolskim Konkursie "Nastoletnie wyzwanie, a książkowe wspomaganie". Jej pasją jest domowa inkubacja ptaków i kwiaciarstwo. Hobbistycznie prowadzi amatorską hodowlę pawi indyjskich oraz drobiu ozdobnego. Mama trójki nastolatków. [źródło informacji - okładka książki]
Publikacja: